- Emi! Wstawaj do szkoły!
- Wstałam już dobre 20 minut temu. - powiedziałam zbiegając ze schodów.
Mama zostawiła to bez odpowiedzi, położyła na stole miskę z płatkami i spojrzała na mnie.
- Jak ty wyglądasz?! - prawie, że wykrzyknęła.
- No normalnie. - powiedziałam cicho, przyglądając się w lustrze.
Na nogach miałam ciemne rurki, górę zdobiła bokserka w czarno-białe paski, lub odwrotnie a na to zarzucona była bluza, z której kieszeni wystawały słuchawki od telefonu.
- Dzisiejsza młodzież ... - wyszeptała do siebie, zalewając płatki mlekiem, które zapewne były dla mnie... albo i nie.
- A córce zrobić śniadanie, to nie łaska? - usiadłam do stołu czekając aż ruszy swoje cztery litery i zrobi mi smaczne śniadanie.
- Masz rączki, nóżki, możesz ruszyć dupsko i sobie zrobić. - zachichotała cicho, połykając kolejną porcję mleka.
- Wielkie dzięki. - odburknęłam złośliwie, ześlizgnęłam się z krzesła, wyjęłam miskę, mleko i płatki i przygotowałam sobie należycie śniadanie.
- Smacznego. - uśmiechnęła się z ironią w głosie.
Spojrzałam na nią wzrokiem, który mówił sam za siebie. ' Nic już nie mów. ' Rodzicielka wybuchnęła śmiechem wypluwając zawartość jedzenia, które miała w buzi jeszcze przed chwilą, teraz zdobiło stół wraz z moją miską.
- Fuj! Obrzydliwa jesteś. - odsunęłam od siebie śniadanie, na które za nic nie mogłam patrzeć. - Jak dziecko!
- Przesadzasz, każdemu się wymsknie. - uśmiechnęła się lekko, dalej cicho chichocząc pod nosem, wycierając przy tym blat stołu.
- Dziękuję za pyszne śniadanie, a teraz zmywam do szkoły, zanim zwymiotuję. - skrzywiłam się, złapałam za torbę i słuchawki i wyszłam z domu. Przed furtką czekała już moja przyjaciółka Asia, przywitałam się z nią jak należy i ruszyłyśmy ku szkole.
- Rozumiesz to, że mój ojciec znalazł sobie jakąś babkę? - Asi jak zwykle gęba się nie zamykała. Jej ojciec był wdowcem, matka jej zmarła kiedy przyjaciółka miała zaledwie dwa latka.
- Ta, a moja mama już świruje z tej samotności, ciekawi mnie jak u taty. Oczywiście odwiedzisz go ze mną na wakacje, prawda? - uśmiechnęłam się uroczo, po czym podekscytowana, że znowu spędzę wakacje w moim ulubionym mieście, głośno pisnęłam.
- Odbija ci? - zaśmiała się cicho, patrząc na mnie spod byka.
- Udziela mi się zachowanie mamy. Gdybyś ją widziała dzisiaj, wczoraj, przez ostatnie dni... Jak dziecko, jak dziecko! - skomentowałam chichocząc.
Po pięciu minutach byłyśmy już pod szkołą dołączając przy tym do naszej paczki, elity, jak kto woli. Przywitałam się z ludźmi, po czym poczułam silne pociągnięcie mojej dłoni.
- A ze mną to się nie przywitasz? - usłyszałam najwspanialszy głos, który doprowadzał do omdlenia, który grzeszył tym, że jest taki wspaniały, jak zarówno jego osoba, czyli mój najlepszy przyjaciel - Mateusz.
- Zostawiłam sobie ciebie na koniec. - zaśmiałam się cicho, rumieniąc się przy tym.
Przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam z całych sił, wiedziałam, że nie będziemy razem, przynajmniej tak przypuszczałam. Powód? Mateusz zapewne nic do mnie nie czuł, a poza tym miał już swoją drugą połówkę, jak wynikało z mojego rozumowania. Wiedziałam o nim wszystko, on o mnie prawie wszystko, wszystko prócz tego, że szaleję za nim od pierwszego wejrzenia.
- Emi, chodźmy na lekcję. - ponownie poczułam szarpnięcie za dłoń.
- Czekaj chwilę no! - spojrzałam na nią proszącym wzrokiem, po czym wróciłam do Mateusza.
- Robię dzisiaj imprezę, wpadniesz? - uśmiechnął się do mnie, ponownie utonęłam w jego przeuroczym uśmiechu. - Wpadniecie? - poprawił się widząc miny reszty paczki.
- Jasne! - usłyszałam krzyki za sobą.
- Tak. - uśmiechnęłam się, po czym pomachałam mu na pożegnanie czując, że ktoś mnie pcha.
- Człowieku, cierpliwości! - zaśmiałam się w stronę Asi.
- Ta, cierpliwości możesz powiedzieć babce od angielskiego. - skrzywiła się biegnąc prawie na lekcje.
Tak, Asia była z tego znana, że uczyła się najlepiej z naszej paczki i była najbardziej odpowiedzialna. Wchodząc do klasy poczułam na sobie wrogie spojrzenie nauczycielki, uśmiechnęłam się do niej z ironią i usiadłam na swoje miejsce. Lekcja minęła szybko, nawet z tak wrogim nastawieniem pani od angielskiego, nie było aż tak źle. Moje myśli krążyły wokół Mateusza, jego zapewne wokół Eryki - jego dziewczyny. Po trzeciej lekcji weszliśmy paczką prócz Mateusza do stołówki, wzięłam tacę i nałożyłam na nią odpowiednią ilość jedzenia, byłam przeogromnie głodna nie jedząc śniadania w domu, a to wszystko dzięki mojej ukochanej i jakże odpowiedzialnej mamusi. Wszyscy usiedliśmy do stołu, zabrałam się za jedzenie. Znajomi widząc jak szybko jem skomentowali:
- Ej, Emi, nikt ci nie ukradnie! - wszyscy wybuchnęli śmiechem słysząc słowa Bartka.
Wystawiłam mu palec środkowy i przeszłam do dalszego konsumowania.
- Opowiem wam coś... Emi jest tak głodna dlatego, że .... - Asia nie dokończyła, bo poczuła ból, tak, ból w lewej nodze, którą właśnie przycisnęłam jej do ziemi. - Auć!
- Zamknij się. - uśmiechnęłam się lekko.
Nie chciałam, by ludzie dowiedzieli się jaką mam szaloną, a przy okazji dziecinną matkę.
- Dobra nic. - powiedziała do zniecierpliwionych znajomych.
- No dawaj! - krzyczeli jeden po drugim.
- Zapomniałam. - sama z siebie zaczęła się śmiać.
Zrezygnowani ludzie zaczęli zajmować się swoim jedzeniem, po chwili usłyszałam śmiechy i szepty, których za nic w życiu nie mogłam przegapić, przegapić tego głosu. Odwróciłam głowę i przy sąsiednim stoliku ujrzałam Mateusza i Erykę, którzy szeptali sobie wzajemnie do ucha i cicho chichotali. Wyobraziłam sobie, że to ja siedzę obok niego, że to mi szepcze zapewne ' kocham cię '. Moje marzenia przerwały krzyki:
- Gorzko, gorzko! - skierowane były w stronę Mateusza i dziewczyny.
Nie mogłam na nich patrzeć, nie chciałam, złapałam za torbę i wyszłam ze stołówki. Dołączyłam się do ludzi, którzy byli mi prawie nieznani, i przysłuchiwałam się ich rozmowie, ale będąc całkiem gdzie indziej, w innym świecie, w świecie lepszym, gdzie jest również on, bez niej.
kolejne opowiadanie o miłości? :)
tak już mam, ale co mi tam, lubię pisać o love,love.
miłego czytania ;*